To pierwsza część relacji z targów Aircraft Interiors Expo w Hamburgu. Była to ogromna impreza, jedna z największych na rynku, dotycząca wszystkich elementów wnętrza i wyposażenia samolotów. Dużo się działo, stąd zdecydowałem się podzielić podsumowaniem najnowszych trendów podzielonym na dwa wpisy. Będą to dość subiektywnie wybrane tematy, mam nadzieje, że okażą się równie ciekawe dla Was co dla mnie. Dzisiaj szeroko rozumiany komfort podróży, czyli:

  1. Fotele
  2. Catering
  3. Gadżety

Fotele:

Skoro targi dotyczą wnętrz samolotów to komfort pasażerów powinien być na pierwszym miejscu, a komfort pracy załóg na drugim. Niestety po tegorocznej edycji można odnieść wrażenie, że najważniejsze jest dobre samopoczucie zarządzających liniami. Opisując jednym zdaniem – wyposażenie samolotu ma być lekkie i zajmować jak najmniej miejsca. Wszelkie innowacje są skupione wokół odchudzania tego co na pokładzie.

Pierwszym celem tej kuracji fit, kolejny raz są fotele. Propozycje niektórych producentów przypominają ławki z oparciami powleczone tkaniną. Do tego stolik cieńszy niż tablet, brak lub minimalistyczne schowki. Nie ma już nawet popularnych wcześniej kombinacji z kształtem tyłu fotela, który dodawał jeden cal na nogi, dzięki specjalnemu profilowaniu. Nawet fotele z ekranami pozostają cienkie, bo i ekrany coraz cieńsze. Trudno doszukać się sensownych innowacji. Jeżeli są, to pasażer jest postacią drugoplanową. Na przykład nowatorski sposób szycia pokrowca, który poprawia jego trwałość i zapobiega odkształceniom. Od biedy można powiedzieć, że fotel będzie dłużej wygodny dla podróżującego. Priorytetem jest jednak to, żeby dłużej działał bez wymiany.

Fotele mają być cienkie, żeby zmieściło się ich jak najwięcej. Odstępy między nimi w rejsach do 3-4 godzin to 29-30 cali. Tutaj ciekawym wyjątkiem jest Ryanair, czyli do niedawna wzór braku dbałości o komfort pasażerów, upychający podróżnych jak tylko się da. W nowych Boeingach B737 z wnętrzem tzw. sky interior, odległość między fotelami wynosi 31 cali. W poprzednich modelach było to 30. Czyli irlandzki przewoźnik daje więcej miejsca na nogi niż wcześniej, szok! To jednak nie wszystko, bo wielcy gracze tacy jak British Airways i Lufthansa w nowych samolotach dają tylko 29 cali. Czyli aż o 2 cale mniej niż król tanich linii. Jak duża i istotna to różnica pokazują poniższe zdjęcia, dla ułatwienia dodam, że 175 centymetrów wzrostu osiągam tylko w kapeluszu.

Innowacją pokazaną po raz kolejny są składane fotele, a w zasadzie nasuwane na siebie. Poniżej filmik obrazujący dokładnie w czym rzecz.

Póki co żadna linia nie wprowadziła tego rozwiązania. Coraz powszechniejsza obecność na niebie wąskokadłubowych Airbusów A321 i wkrótce Boeingów B737MAX-9 może zachęcić przewoźników przynajmniej do testów. Zaletą tych składanych foteli jest potencjalne ułatwienie oraz przyspieszenie wsiadania i wysiadania pasażerów. Szczególnie dla tanich linii jest to bardzo ważny element funkcjonowania. Jest to zresztą jeden z powodów (obok kosztów) rezygnacji z korzystania z rękawów na lotniskach. Kiedy samolot stoi na stanowisku oddalonym można podstawić schody do wejść na obu końcach samolotu. To znacznie przyspiesza wymianę podróżnych i skraca czas postoju maszyny na lotnisku. We wspomnianych Airbusach A321 linia Wizzair ma aż 233 miejsca, to jest aż 39 rzędów siedzeń. Dla porównania większość samolotów latających po Europie ma 20-30 rzędów. Mając do dyspozycji tylko wąski korytarz w tak długim samolocie linie mogą być zainteresowane takim poszerzaniem przestrzeni.




W ciągu ostatnich kilku miesięcy dwie linie ogłosiły modyfikacje wnętrz, która będzie jeszcze bardziej bolesna. British Airways i Cathay Pacific w części swoich samolotów dodadzą jeden fotel w każdym rzędzie w klasie ekonomicznej. Oznacza to że zamiast 9 foteli w rzędzie będzie 10. Nie muszę dodawać, że wielkość kadłuba się nie zmieni. Fotele, podłokietniki i przejścia będą węższe. Żartując można powiedzieć, że będzie przytulniej.

Oddzielnym tematem są fotele klasy biznes. Tutaj kuracja odchudzająca jest mniej dokuczliwa dla pasażerów i dotyczy przede wszystkim procesu produkcji i doboru części. Oglądając niektóre fotele widać, że jest nad czym pracować więc taka innowacyjność ma sens. Dużo jest też dbałości o design. Fotel nie tylko ma się rozkładać i dawać komfort, ale ma też wyglądać. Biorąc pod uwagę ceny biletów w klasach biznes i pierwszej takie podejście ma sporo sensu. Mnie szczególnie spodobała się propozycja modyfikacji wszystkich topornych przycisków do sterowania fotelami, oświetleniem, wentylacją itp. Do tej pory w większości samolotów są to przyciski jak na klawiaturze komputera. Poniżej na zdjęciach widać diametralną zmianę, przyciski delikatne albo całkowity brak. Duży plus.

Poza dostawcami rozwiązań internetowych producenci foteli mieli największe stoiska. Na większość wejście jest tylko dla umówionych partnerów, linii lotniczych i dostawców. Największe stoisko-gigant postawił Zodiac, czyli jeden z największych producentów foteli. To chyba z ich strony próba robienia dobrej miny do złej gry, bo ostatnio są w poważnych kłopotach. Najpierw linia Cathay Pacific zgłosiła szereg problemów związanych z fotelami Zodiac, głównie ze zbyt szybkim zużyciem. Największe problemy przez Zodiac ma jednak United. Niedawno zaprezentowali swój całkowicie zmieniony produkt pokładowy pod nazwą Polaris. Mówiąc krótko kompleksowa zmiana całej oferty zaczynając od salonu biznesowego aż po wszystkie elementy na pokładzie. Amerykański przewoźnik pokazał Boeinga B777 z nowym produktem i dostał bardzo dobre recenzje. Szybko zapowiedział też modyfikację kolejnych kilkudziesięciu samolotów. Tak się jednak nie stanie z winy Zodiaca, który nie jest i nie będzie w stanie w ustalonym czasie dostarczyć foteli. To pokazuje jak jeden dostawca może wpędzić w poważne problemy linię lotniczą.

Stoisko firmy Zodiac

Catering pokładowy

Biorąc pod uwagę, że coraz więcej linii rezygnuje z bezpłatnego cateringu w krótkich rejsach i ogranicza ofertę w długich, w ogóle tego tematu nie powinno być. A jednak wystawców było bardzo dużo i było kilka ciekawostek.

Pierwszym ciekawym rozwiązaniem była przygotowana przez Lufthansa Technik technologia umożliwiająca przygotowanie posiłków na pokładzie. Nie tylko odgrzewanie w piekarnikach, ale smażenie, duszenie, gotowanie na urządzeniu przypominającym kuchenkę. To duża zmiana i jeśli zostanie wdrożona powinna być bardzo odczuwalna. Nie miejmy jednak złudzeń, jeśli wdrożą to w klasie pierwszej i może biznes.

Wspomniana rezygnacja z bezpłatnego cateringu mocno wpłynęła na ofertę wystawców. W skrócie: było mnóstwo propozycji przekąsek, miejscami było jak na targu. Propozycje orzechów, czipsów i snacków trudno zliczyć. Wszystko przygotowane pod sprzedaż pokładową, odporne na zmiany temperatury i z długim terminem przydatności do spożycia. Idealne dla… linii lotniczych, znowu nie dla pasażera.




Znalazło się jednak kilka perełek. Pierwsza to posiłki koszerne. Krótka dygresja. Jest to jeden z najtrudniejszym do rozwiązania problemów dla linii latających do Izraela i mających dużo pasażerów tranzytowych z/do Ziemi Świętej. Kłopoty są w zasadzie dwa. Po pierwsze koszerność posiłków jest gwarantowana specjalnymi certyfikatami i produkują je tylko posiadające takie dokumenty kuchnie. Jest ich niewiele co automatycznie podnosi ceny. Po drugie posiłki koszerne zazwyczaj są niezbyt smaczne, bo linie szukają oszczędności i wybierają te najtańsze. Poniżej kilka zdjęć dostawcy posiłków koszernych z Amsterdamu, próbowałem, naprawdę smaczne i w konkurencyjnych cenach.

Drugi smaczek to lody. Są obecne w niektórych liniach (również w LOT), a tutaj było kilkunastu dostawców z różnymi propozycjami smakowymi i sposobami podania. Myślę, że przynajmniej w posiłkach dla dzieci, kilka z nich będzie można wkrótce spotkać.

Poza tym znowu mało pasażera. Zamiast o jedzeniu dyskusja toczy się o naczyniach. Żeby w miejsce porcelany w klasie biznes dawać luran. To jest plastik, ale jeśli jest dobrze zrobiony to do momentu dotknięcia może skutecznie imitować porcelanę. Nie muszę dodawać, że jest nieporównywalnie lżejszy.

Dla klasy ekonomicznej propozycje nowego designu naczyń, kolory, układ, kształt. Jednym słowem nic nowego. A co gorsza nic z tych rzeczy raczej na pokładzie nie spotkamy. Dlaczego? Ze względu na koszty. Różnice między typowymi plastikowymi opakowania na posiłki dla klasy ekonomicznej, a tymi ładnymi zazwyczaj zaczynają się od 1 USD. Ktoś powie, że to żaden koszt. Niestety w lotnictwie wszystko trzeba przemnożyć przez liczbę pasażerów w danej klasie. Gdyby LOT zdecydował, że w Dreamlinerach wprowadza ładniejsze naczynia, droższe o 1 USD za komplet używany przez jednego pasażera, to w skali roku miałby wzrost kosztów o ponad 1 mln USD (Dreamlinery w 2017 roku przewiozą ponad 1 milion pasażerów). To dość dużo za ładniejsze jednorazowe opakowania na posiłki.

Poza tym znów uwaga skierowana na linie lotnicze. Nowe wózki cateringowe z zamkami szyfrowymi, żeby zapobiegać kradzieżom. Obok nowe plomby na wózki zakładane w tym samym celu. Oprócz tego nowe ekspresy do kawy, sztućce, tace. Odnośnie taka to taka ciekawostka na filmiku poniżej:

Gadżety

Tutaj mogę nareszcie napisać coś pozytywnego. Będzie o gadżetach dla dzieci, bo tych było najwięcej. W większości linii tradycyjnych dzieci podróżując na rejsach długodystansowych otrzymują jakieś gadżety. Zazwyczaj są to proste zabawki, kredki, kolorowanki, naklejki lub maskotki. Na tegorocznych targach wreszcie widać trochę więcej pomysłowości w tym zakresie. Są całe gotowe zestawy podróżne dla dzieci w jednolitym stylu i kolorystyce.

Poza tym dużo propozycji zestawów pasujących do tematu podróży przede wszystkim wakacje. Mamy więc zestaw małego plażowicza: klapki, kapelusz, okulary przeciwsłoneczne. Było kilka takich propozycji, niektóre już nadrukami linii lotniczych, które zamówiły.

Wygląda na to, że nie najmłodsi podróżni będą mogli liczyć na przyjemne niespodzianki nie tylko na pokładzie trzech linii znad zatoki, czyli Emirates, Etihad i Qatar. Ci przewoźnicy do tej pory przodowali w bardzo drogich prezentach dla dzieci. Z reguły były to całe kuferki lub plecaki w barwach znanych bajek, pełne zabawek i gadżetów. Na takie zestawy stać tylko te najbogatsze linie, bo prawa licencyjne są koszmarnie drogie. Mowa o milionach dolarów za możliwości korzystania ze znaków, nazw, symboli i postaci. Teraz kiedy w trakcie rejsów do USA pasażerowie tych linii nie mogą mieć ze sobą elektroniki zapewne jeszcze przybędzie gadżetów na dzieci. Na szczęście pojawiły się ciekawe pomysły, dobrze przemyślane, ale nie tak koszmarnie drogie. Mogą z nich korzystać mniejsze linie takie jak TAP Portugal

Na koniec jeszcze słowo o producentach samolotów. Widziałem stoiska trzech: Airbus, ATR i Bombardier. Airbus promował nowe siedzenia 18 cali szerokości oraz… nowe schody. Chodzi o do tej pory jeden z symboli Airbusów A380, czyli szerokie schody na górny pokład. Teraz ich nie będzie, będzie wąskie wejście i 11 foteli więcej. Bez komentarza.

Warto odnotować model konfiguracji pokładu A380, który pokazuje wymienność modułów. Na zdjęciu widać jak pracownik Airbusa właśnie wymienia kilka foteli klasy biznes na bar i dodatkowe łazienki. Producent deklaruje, że taką rekonfigurację można zrobić w kilka godzin.

Bombardier chwalił się oczywiście wnętrzem serii CS. To jest o tyle ciekawy samolot, że ma nietypowy układ wewnątrz z pięcioma fotelami w rzędzie. Pasażerowie, szczególnie biznesowi, chwalą takie rozwiązanie.

ATR producent samolotów turbośmigłowych pokazywał przede wszystkim nowe fotele. Nie muszę chyba dodawać, że chude, twarde i wąskie ale  za to ładne.

Podsumowując tę część relacji z punktu widzenia pasażera nie mogę być zadowolony. Większość rozwiązań służy poprawie wskaźników efektywnościowych linii lotniczych. Dzięki proponowanym rozwiązaniom będą mogli mieć więcej foteli na pokładach, a samoloty będą lżejsze i spalą mniej paliwa. Nam pasażerom będzie ciaśniej i twardo, ale może najmłodsi wreszcie dostaną fajne gadżety.

Dużym wyzwaniem dla linii lotniczych jest skompletowanie wszystkich elementów, żeby do siebie pasowały. Nie tylko pod względem designu, ale przede wszystkim funkcjonalności. Brakuje kompleksowych rozwiązań. Na przykład producenci tac, naczyń i wózków cateringowych współpracują w bardzo wąskim zakresie. Linia może więc wybrać piękną zastawę, która nie mieści się na tacy i nie da zapakować do wózka. Musi samemu szukać i układać puzzle. Naturalnie jest opcja wykonania na zamówienie, ale koszty są wielokrotnie wyższe niż na elementy z katalogu. Ten problem istnieje od lat, wprowadzając serwis w Dreamlinerach, mieliśmy w LOT ten sam kłopot. Nie widać na razie rozwiązania.

Mam jednak wrażenie, że jako pasażerowie jesteśmy częściowo sprawcą tego trendu oszczędnościowego. Oczekując coraz niższych cen i nowych połączeń, najlepiej bezpośrednich, tworzymy nowy rodzaj popytu na usługi lotnicze. Świetnie odnalazły się w nim linie niskokosztowe, szczególnie Ryanair, który jest już największym przewoźnikiem w Europie. Tradycyjni przewoźnicy nie mogą biernie się temu przyglądać i szukają możliwości obniżenia kosztów, aby móc konkurować. Mamy dzięki temu więcej współtowarzyszy na pokładach, siedzimy bliżej siebie, jemy i pijemy mniej. Finalnie nie tylko linie robią kurację fit sobie, ale i nam.

 

To tyle w pierwszym z dwóch wpisów podsumowujących targi Aircraft Interiors Expo 2017. W drugim poście zajmę się systemami rozrywki, a przede wszystkim internetem na pokładach. To duży temat i dlatego chcę poświęcić cały osobny tekst.

Share: