Sporo ciekawych informacji przyniósł miniony tydzień. Najpierw dobre wyniki LOT, potem informacje o możliwym całkowitym zakazie lotów nocnych z lotniska Chopina oraz decyzję Komisji Europejskiej dotyczacą pożyczki dla Air Berlin. Świat koncentruje się na huraganie Irma i tutaj lotnictwo też ma duży udział. Nie tylko chodzi o zamknięte lotniska i odwołane rejsy, ale przede wszystkim o udział linii w ewakuacji ludności. Zapraszam do lektury!

Wyniki LOT i całej branżylink1 link2

LOT podał wyniki za pierwsze siedem miesięcy tego roku. Są lepsze niż w zeszłym roku, póki co linia zarobiła ponad 150 milionów złotych na działalności podstawowej, czyli lataniu. Wbrew wielu krytykom i poszukiwaczom teorii spiskowych nie jest to efekt manipulacji. Koniunktura w całej branży jest bardzo dobra, przewoźnicy osiągają rekordowe wyniki. Co ważne LOT tym razem również znalazł się w tym gronie, co do tej pory raczej nie było normą.

Odnośnie samych wyników i źródła sukcesu. Niewątpliwie czynnikami sprzyjającymi są bardzo rzadki splot taniego paliwa i taniego dolara. Do tej pory albo oba albo jeden z tych czynników miał wysoki poziom co automatycznie pogarszało wyniki. Warto jednak zwrócić uwagę, że spadki cen paliw dają efekty tylko w pierwszym okresie, później za nimi podąża spadek cen biletów. Efekt taniej ropy w LOT i całej branży już był, teraz jest korzyść dla pasażerów – dużo tanich biletów.

Skąd więc tak dobre wyniki? Z dość dobrze przygotowanego wzrostu. LOT wreszcie w pełni wykorzystuje swoje zasoby floty i załóg, czego przez ostatnie lata nie robił. Przed restrukturyzacją był niezbyt efektywny, w jej trakcie musiał ograniczać siatkę połączeń w ramach środków kompensacyjnych. Teraz może rosnąć. W zasadzie dopiero teraz LOT w pełni wykorzystuje swoje zasoby – flotę, załogi, back office. Czyli porównując z wcześniejszymi okresami ponosił koszty bazy zasobów, które dopiero dzisiaj w pełni działają i przynoszą przychody. Istotnym elementem jest też oparcie wzrostu o rejsy długodystansowe i tranzyty do nich dopasowane. Tutaj LOT ma dobre karty, jest jedynym w tej części Europy przewoźnikiem z tak szeroką ofertą w HUBie, ma sprawnie ułożoną siatkę zasilającą w CEE i ma Dreamlinery. Wyjątkowo też sprzyjają konkurenci, którzy są zajęci sobą. Lufthansa integruje kolejną linię (SN Brussels), przygotowuje się do przejęcia części Air Berlin oraz walczy z rosnącym na niemieckim rynku Ryanairem. Ma co robić. Air Berlin nie trzeba mówić. Rywali w CEE LOT nie ma. A tanie linie, wbrew obiegowym opiniom konkurują tylko na kilku trasach i to krótkodystansowych.

Taki splot korzystnych zjawisk rodzi pytanie czy wyniki nie powinny być jeszcze lepsze. Takie opinie również pojawiają się w komentarzach.

Na koniec jedno zdanie na temat manipulowania wynikami poprzez zmiany leasingów. Ten temat był wielokrotnie podnoszony na wielu forach lotniczych. Kilka istotnych faktów. Po pierwsze LOT przez zmianę leasingu nie pozbywa się majątku, bo już dawno go nie posiada i nie jest właścicielem samolotów. Zmiana w rzeczywistości oznacza to, że LOT po zakończeniu leasingu nie przejmie samolotu na własność a wróci on do leasingodawcy. Daje to korzyści w przepływach gotówki, czyli tym z czym LOT miał największe trudności (chociaż drugi rok z rzędu generuje dodatnie przepływy). To wcale nie musi być nic złego, bo pozbycie się samolotów, które LOT ma we flocie wcale nie musi być łatwe. Popyt na maszyny 70-90 miejscowe jest bardzo ograniczony. LOT miał już wcześniej duże problemy z pozbyciem się maszyn po zakończeniu leasingów. Po drugie obecnie dostępne stawki i warunki leasingowe są nieporównywalnie lepsze niż jeszcze kilka lat temu. Co więcej LOT ze względu na znacznie lepsze wyniki nie jest „karany” przez leasingodawców dodatkowymi zabezpieczeniami, depozytami etc.

Huragan Irma – pomoc amerykańskich liniilink

Ten huragan jest absolutnie wyjątkowy pod względem siły i zniszczeń jakie przyniósł. Wyjątkowa jest też skala ewakuacji. Amerykańskie lotnicze bardzo mocno wsparły cały proces. Najpierw ustaliły maksymalne pułapy cenowe i to dość niskie. Dzięki temu każdy kto znalazł miejsce mógł polecieć nie wydając na to fortuny. W drugim kroku linie uruchomiły dodatkowe rejsy i to na masową skalę. Dodano po nawet kilkanaście połączeń samolotów szerokokadłubowych, które w większości w stronę Florydy leciały puste. Nie wiem czy przewoźnicy otrzymają jakąś rekompensatę od administracji USA, ale raczej pewne że sporo je to kosztowało. Wygląda też że cały proces przebiegł bardzo sprawnie.

Całkowity zakaz lotów nocnych na lotnisku Chopina?link

Na razie według komentarza Portu Lotniczego im. Chopina jest to nieoficjalne badanie możliwości i opinii, ale wygląda na bardzo poważny projekt. Wygląda na bardzo sprytny ruch portu. Kasując całkowicie możliwość operowania w godzinach 23.30-5.30 władze portu wydłużają o godzinę dziennie czas jego działania portu. Obecnie można operować bez ograniczeń do 23.00 i od 6.00. Wprawdzie w tych dodatkowych 30 minutach będzie trzeba się zmieścić w normach hałasowych, ale łącznie jest to 60 minut na ten sam limit hałasu, a nie 7 godzin.

Co to oznacza dla przewoźników? Najbardziej stratne będą linie czarterowe i Wizzair. Czartery częściowo zapewne uda się przesunąć, ale część będzie musiała znaleźć nowe miejsce, zapewne Modlin lub Łódź. Wizzair będzie miał większy kłopot, bo ma aż 13 rejsów, które wpadają w godziny bez operacji i zmiany w siatce będą musiały być poważne, aby cały cykl rotacji zmienić. Uwzględniając skalę dotknie to połączeń z wielu innych portów.

A czy ktoś skorzysta? Wygląda na to, że może skorzystać LOT. Może wydłużyć wieczorną falę odlotów, być może uda się jeszcze dodać rotacje wieczorne. Zapewne część rejsów porannych z Warszawy będzie wylatywać wcześniej. Poniżej zdjęcie pokazujące wieczorne odloty LOT , które „spią” poza bazą. Jest tego sporo, więc wydłużenie czasu nawet o 30 minut uwzględniając otwieranie kolejnych połączeń może być bardzo potrzebne.

Sposób na Ryanair – podkupić pilotówlink

To zapewne nie jest zaplanowana akcja wymierzona w pokonanie Rynaira, tylko po prostu poszukiwanie pilotów. W każdym razie od początku tego roku Norwegian przekonał do siebie ponad 140 pilotów z Ryanaira. Czym kusi? Pracą na etacie a nie na umowie cywilno-prawnej oraz większą częścią stałą wynagrodzenia. Jednym słowem oferuje większą stabilność i bezpieczeństwo zatrudnienia.

Często można usłyszeć jakie to dziwne, że znajdują się chętni do latania na takich złych warunkach dla Ryanair. To nie jest do końca zgodne z prawdą. Warunki są bardzo twarde, co typowe dla Irlandczyków. Warto jednak wziąć pod uwagę, że to jedna z niewielu linii, która w zasadzie gwarantuje mnóstwo pracy. Liczba rotacji i rejsów wykonywanych przez załogi jest podkręcona do maksimum, żeby wykorzystać pełny czas ich pracy. W takim układzie wynagrodzenie oparte na zmiennych elementach może być stosunkowo wysokie. Oczywiście problem pojawia się, kiedy pilot nie lata na przykład z powodu choroby. Wtedy zarobki spadają drastycznie. W ten czuły punkt trafili Norwegowie.

źródło: Ryanair.com

Air Berlin ze zgodą KE na pożyczkę i „strajkiem”link1 link2

To jedna z najszybszych decyzji Komisji Europejskiej w sprawie przyznania, no właśnie do końca nie wiadomo czego, linii lotniczej. Oficjalnie jest to pożyczka ratunkowa mająca umożliwić wykonanie zaplanowanych rejsów w okresie trzech miesięcy. W rzeczywistości jednak jest to pomoc publiczna, ale nie spełnia jej wymogów. Nie ma programu restrukturyzacji, nie ma środków kompensacyjnych i nie ma zwrotu dla Państwa. Bardzo ciekawe również jak skończy się proces sprzedaży aktywów. Kto i co kupi oraz co stanie się z pozostałym majątkiem. Komisji Europejskiej zapewne spieszyło się nie tylko z powodu silnego lobbingu zarówno za jak i przeciwko tej pożyczce. Przede wszystkim chodziło o to, żeby decyzja zapadła zanim miną trzy miesiące, których dotyczy. Po tym terminie cała procedura byłaby pozbawiona sensu.

W tej sytuacji trudno zrozumieć podejście pilotów Air Berlin. Masowo udają się na zwolnienia lekarskie. Nie jest to jednak epidemia, a próba przedłużenia swojej pracy. To dziwne bo jest popyt na ich usługi i akurat pilotom powinno być najłatwiej znaleźć inną pracę. Być może na innych warunkach w liniach niskokosztowych, ale przy dużych nalotach będą to dobre pieniądze. Najwięcej do stracenia mają pracownicy biurowi i szeroko rozumiana obsługa naziemna zarówno zatrudniona w Air Berlin jak i u dostawców. Całego ruchu obsługiwanego przez Air Berlin nikt nie przejmie, a nawet jeśli to nie od razu. Ale Ci pracownicy nie póki co nie chorują, ale szukają sposobów na znalezienie pracy. Tak jak team e-Commerce w bardzo kreatywny sposób.

Share: